Kinowe inkarnacje
Predatora nie mają dużego szczęścia. Po ogromnym sukcesie finansowym i
artystycznym pierwszego filmu oczekiwania względem kontynuacji były ogromne, co
chyba jest zrozumiałe. Musiały jednak minąć trzy długie lata zanim wielbiciel
galaktycznego safari powrócił na wielki ekran. W tym czasie koniunkturę
nakręcało rozszerzenie tej "marki", podówczas składające się z kilku
komiksów, a także raptem jednej książki i jednej gry komputerowej. Kiedy jednak
wreszcie odbyła się premiera drugiej części, większość widzów i recenzentów wydała
z siebie jęk zawodu. Jak to, nie ma Schwarzeneggera? Jak to, nie ma dżungli? I
to ma być ten nowy Predator, na którego wszyscy czekali? Pierwszy
wysokobudżetowy film Stephena Hopkinsa, reżysera świeżo po (również chłodno
przyjętym) Koszmarze z ulicy Wiązów 5,
okazał się ogromnym rozczarowaniem finansowym i artystycznym, a sama seria (nie
licząc krzyżówek z Obcymi) miała nie doczekać się kolejnej odsłony jeszcze
przez dwadzieścia lat. A i wtedy nie udało się spełnić oczekiwań: Predators to film zaledwie przeciętny.
Winą za taki stan rzeczy tradycyjnie i dość zgodnie obarcza się właśnie fiasko Predatora 2. Są jednak na tym świecie
ludzie, którzy nie tylko uważają go za skandalicznie niedoceniany klasyk kina,
ale wręcz uwielbiają. Powiedziałbym nawet, że dużo mu zawdzięczają. Więcej
niż ktokolwiek by się spodziewał.środa, 23 września 2015
O tym, jak Predator 2 zmienił moje życie.
Kinowe inkarnacje
Predatora nie mają dużego szczęścia. Po ogromnym sukcesie finansowym i
artystycznym pierwszego filmu oczekiwania względem kontynuacji były ogromne, co
chyba jest zrozumiałe. Musiały jednak minąć trzy długie lata zanim wielbiciel
galaktycznego safari powrócił na wielki ekran. W tym czasie koniunkturę
nakręcało rozszerzenie tej "marki", podówczas składające się z kilku
komiksów, a także raptem jednej książki i jednej gry komputerowej. Kiedy jednak
wreszcie odbyła się premiera drugiej części, większość widzów i recenzentów wydała
z siebie jęk zawodu. Jak to, nie ma Schwarzeneggera? Jak to, nie ma dżungli? I
to ma być ten nowy Predator, na którego wszyscy czekali? Pierwszy
wysokobudżetowy film Stephena Hopkinsa, reżysera świeżo po (również chłodno
przyjętym) Koszmarze z ulicy Wiązów 5,
okazał się ogromnym rozczarowaniem finansowym i artystycznym, a sama seria (nie
licząc krzyżówek z Obcymi) miała nie doczekać się kolejnej odsłony jeszcze
przez dwadzieścia lat. A i wtedy nie udało się spełnić oczekiwań: Predators to film zaledwie przeciętny.
Winą za taki stan rzeczy tradycyjnie i dość zgodnie obarcza się właśnie fiasko Predatora 2. Są jednak na tym świecie
ludzie, którzy nie tylko uważają go za skandalicznie niedoceniany klasyk kina,
ale wręcz uwielbiają. Powiedziałbym nawet, że dużo mu zawdzięczają. Więcej
niż ktokolwiek by się spodziewał.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)