niedziela, 24 grudnia 2023
wtorek, 25 lipca 2023
Dead Man Walking (1988)
Każdy wielbiciel kina klasy B ma swoich ulubionych aktorów permanentnie związanych z niskobudżetową rozrywką, jedynie sporadycznie pojawiających się w wysokoprofilowych filmach. Występ któregoś z nich w jakimś kawałku fajnego kiczu zawsze spotyka się z dużym aplauzem. Rzadko jednak zdarza się, żeby w jednej produkcji pojawiło się ich więcej na raz. Czymś takim okazał się dla mnie właśnie Dead Man Walking, gdzie miałem okazję ujrzeć zacne oblicza Wingsa Hausera, Briona Jamesa i Jeffreya Combsa. Czyli przynajmniej od strony obsady z pewnością czekała mnie prawdziwa uczta. Gdy jednak chodzi o resztę całego przedsięwzięcia, to gwarancji nie było.
Połowa ludzkiej populacji została wybita przez śmiertelny wirus. Reszta albo choruje, albo czeka na zakażenie. Bogacze żyją sobie w enklawach dla vipów, a zwykłe pospólstwo tłoczy się w odgrodzonych strefach, gdzie wirus nadal bezczelnie się panoszy. W dodatku ten plebs, zarażony ale jeszcze żywy, nabrał cech psychopatycznych, brzydkiego wyglądu i ogólnie jest fuj. Kto by tam chciał mieć z nimi do czynienia? Kobiety, rzecz jasna, stanowią tam towar tani i przechodni. A jedyne lokale rozrywkowe noszą takie wdzięczne nazwy jak Club Zero albo Cafe Śmierć. (Gdzie na klientów czekają dość ekstremalne rozrywki, a zaskakująco wiele osób może na siebie wpaść przez przypadek.) Nie jest to dobre miejsce, żeby paść ofiarą porwania, a właśnie to spotyka córkę pewnego bogatego przemysłowca. Leila dostaje się w łapy Deckera, psychopatyczno/psychotycznego nosiciela zarazy, który bez szczególnego powodu zaczyna ją wszędzie za sobą ciągnąć, po drodze zostawiając trupy. Chaz, chyba nieco bujający się w niej szofer, stawia sobie za punkt honoru wyrwanie dziewczyny z brudnych łap świra. Ponieważ jest jednak leszczem, musi wynająć do pomocy jakiegoś twardziela, dobrze znającego odgrodzony obszar, a najlepiej takiego, który nie boi się śmierci. A któż byłby lepszym kandydatem niż ekscentryczny macho o dużo mówiącym nazwisku Luger? Razem ruszają w głąb przeklętej strefy, gdzie okazuje się, że nie tyle oni tropią Deckera, co on ich.
niedziela, 23 lipca 2023
Survivor (1987)
Odkąd dziesięć lat temu powrócił z gwiazd, pewien bezimienny astronauta błąka się po zniszczonej przez wojnę Ziemi, bezskutecznie szukając dla siebie miejsca. Niby go nie brakuje, bo świat opustoszał, ale nigdzie nie może znaleźć domu. Drugiego człowieka spotyka zazwyczaj raptem raz na rok, ale dużo z tych spotkań nie wychodzi: z reguły musi go zabić w samoobronie, bo ludziom ufać nie wolno. (Zwłaszcza Szkopom.) Teraz jednak w jego życiu zajdą poważne zmiany, pozna bowiem wyjątkowo dużo ocalałych z pożogi osób. I tylko niektóre będą miały w sobie choć trochę człowieczeństwa. Do jego uszu dociera legenda o podziemnym mieście, edenie, w którym wody i jedzenia nie brakuje, gdzie naukowcy ponoć pracują nad odnową ludzkości. Tylko jak do niego dotrzeć?
czwartek, 20 lipca 2023
Death Run (1987)
Paul i Jenny budzą się z hibernacji kilkadziesiąt lat po bliżej nieokreślonej apokalipsie. Nowy świat wita rodzeństwo z szeroko otwartymi ramionami – to znaczy, jeśli można tak określić kanibalizm, mutantów, psychopatów i ogólny upadek cywilizacji. Po krótkim okresie błądzenia bez celu, zostają pojmani przez ludzi Mesjasza, rąbniętego rzeźnika rządzącego grupką ocalałych. Co prawda, z pomocą przepięknej Barbary udaje im się zbiec, ale z pewnych powodów konieczne stanie się ponowne starcie z sadystą, a także wzięcie udziału w tak zwanym Śmiertelnym Biegu. To postapokaliptyczne połączenie krwawych igrzysk ze sportem stanie się nie lada wyzwaniem, także dla widza: wytrzeszczanie oczu całymi minutami może być męczące.
wtorek, 18 lipca 2023
She-Wolves of the Wasteland (1987)
Postanowiłem trochę pojechać po bandzie i zaraz po moim pierwszym feministycznym filmie postapo natychmiast obejrzeć następny. Nie ma ich w końcu aż tak wiele, więc kiedyś wypada je przyswoić. Czemu nie jeden po drugim? Dlatego na kolejny przystanek Apokalipca wybrałem She-Wolves of the Wasteland, znany też pod znacznie gorszym tytułem Phoenix the Warrior. Nie skończyło się to bardzo źle, ale mogłem trafić lepiej.
Przerąbane być samotną matką. Tym bardziej, gdy ma się rodzić pod przymusem, bo żyje się w postapokaliptycznej osadzie traktującej płodne kobiety jak klacze rozpłodowe. A w takiej właśnie sytuacji jest młodziutka Keela, marząca o trochę ciekawszym życiu. Szansa na to pojawia się, gdy zostaje uwolniona przez Phoenix, wojowniczkę pustyni, która się kulom nie kłania. Obie panie muszą uciekać przed chmarą złych bab, wysyłanych w ślad za nimi przez babę jeszcze gorszą – wstrętną, zniekształconą Pramatkę, ta bowiem wie, że Keela ma urodzić chłopca. Jest to niesamowitą rzadkością – po apokalipsie spowodowanej przez broń biologiczną, wszyscy faceci i większość kobiet wyginęła. (Jak dla mnie, całkiem fajny scenariusz wydarzeń – jestem mizantropem z odchyłką w stronę mizandrii – ale nie wszyscy podzieliliby moje zdanie.) Mieszkająca w komnacie wyłożonej przemysłowymi ilościami folii śniadaniowej starucha ma wobec dziecka wysoce niemoralne plany gastronomiczne, które trzeba za wszelką cenę pokrzyżować. A Cobalt, jej najbardziej zaufana tropicielka, za szczyt komizmu uważa ucinanie ludziom uszu, bo jest ich zapaloną kolekcjonerką. Nie, żeby odgrywało to ważną rolę w fabule: po prostu miałem ochotę o tym wspomnieć.
środa, 12 lipca 2023
The Sisterhood (1988)
Ponieważ Cirio H. Santiago najwyraźniej jest świętym patronem Apokalipca, na kolejny film w maratonie wybrałem ponownie dzieło jego autorstwa. Tym razem miałem ochotę na coś zawierającego jakieś feministyczne akcenty, dlatego zdecydowałem się na The Sisterhood, który można by określić krótko jako „Mad Max w spódnicy”. Albo może raczej bez spódnicy, ponieważ piękne panie w nim występujące są zdecydowanie skąpo odziane. Poskąpiono również paru innych istotnych rzeczy, ale o tym później.
poniedziałek, 10 lipca 2023
Equalizer 2000 (1986)
Ostatnim filmem i zdecydowanym przebojem zeszłorocznego Apokalipca okazał się Wheels of Fire, o którego licznych zaletach miałem wtedy okazję się całkiem sporo porozwodzić. Ślubowałem wówczas, że świętej pamięci reżyser Cirio H. Santiago jeszcze nie raz pojawi się na tym blogu. Dlatego też postanowiłem obecną edycję maratonu rozpocząć właśnie od jego dzieła. Filipińczyk nakręcił sporo postapo, wybór nie był więc łatwy. Wiedziałem też, że na pewno nie każda pozycja będzie godna uwagi, a przecież internetowym „krytykom” nie zawsze można wierzyć. Po głębokim zastanowieniu zdecydowałem się na film pod absolutnie niesamowitym tytułem Equalizer 2000, czyli Wyrównywacz Dwa Tysiące. To wierne tłumaczenie, a nie żadna tam moja kwiecista reinterpretacja. Wyrównywacz Dwa Tysiące, czujecie to? Wyrównywacz Dwa Tysiące! Rzadko kiedy ludzki umysł tworzy wyrażenia brzmiące równie niebywale. Mam ochotę stanąć na dachu wieżowca i z rękami nad głową radośnie wykrzyczeć ten tytuł na całe gardło. Wyrównywacz Dwa Tysiące! Wyrównywacz Dwa Tysiące!
Niewielu jest takich twardzieli jak Slade. Imponujące muskuły, gęsta broda, twarde spojrzenie ciemnych oczu, niemal zerowa ekspresja – gdzie w postapokaliptycznym świecie można spotkać kogoś takiego? (To ironia, tak w ogóle.) Jego jedyną słabością jest miłość do taty, razem z którym służy w The Authority, faszyzującej organizacji wojskowej, usiłującej w zrujnowanym świecie twardą ręką odbudować jakąś namiastkę cywilizacji. Gdy ojciec zostaje porzucony przez swój oddział w trakcie starcia z rebeliantami, Slade skacze mu na ratunek. Nic szczególnie dobrego z tego nie wynika: tatuś ginie tak czy inaczej (zresztą z rąk swoich towarzyszy broni), a Slade zostaje uznany omyłkowo za dezertera i do tego ranny. Mimo to uchodzi z życiem, a niedługo potem jeszcze daje radę wyciągnąć z tarapatów piękną Karen, która w ramach podzięki zawozi go do kryjówki zamieszkanej przez kilku pozornie pokojowo nastawionych ludzi. Tak rozpoczyna się największa miłość w życiu Slade’a. Nie do tej przędsiębiorczej białogłowy jednak, lecz do budowanej przez mieszkańców najzajebistszej giwery na świecie. Nazywa się ona, jak być może zdążyliście się domyślić, Wyrównywacz 2000 i posłuży mu do wymierzenia zemsty i zaprowadzenia porządku na pustkowiach.


.png)
%20poster.png)


%20poster.jpg)