Padłem ofiarą fałszywej
reklamy. Plakat i slogan kanadyjskiego The Pit (1981) wyraźnie obiecują horror o
dzieciaku-mordercy, likwidującym ludzi na polecenie swojego pluszowego misia.
Tymczasem już sam tytuł jest bliżej prawdy: to film o dziurze w ziemi. Znów poczułem na karku zgniły, pachnący zupą gulaszową oddech Tibora Takácsa, ponieważ jego Wrota mają nieco podobny pomysł wyjściowy: tam chłopiec znajduje w ziemi za domem wielką jamę, z której wychodzą demony o złośliwie skrzywionych ryjach, natomiast tutaj mały Jamie odkrywa podobny otwór w skorupie ziemskiej w pobliskim lesie.
Jednak od
tego punktu fabuła idzie już
w zupełnie innym kierunku. Asocjalny dzieciak, psotny samotnik, zauważa w owej
dziurze grupkę kosmatych stworów (przypominających trochę naszego rodzimego
Wesołego Diabła, co w przypadku horroru nie jest dobrym skojarzeniem). Ponieważ
robi mu się ich żal, zaprzyjaźnia się z nimi i dokarmia. Gdy kończą mu się
skradzione pieniądze, za które kupował w pobliskim mięsnym krwiste wiktuały,
decyduje się na jedyny logiczny w horrorze kolejny krok: podstępnie zwabia do
lasu różne osoby, które mu podskoczyły i spycha do otworu… Sprawy komplikuje
fakt, że pod nieobecność rodziców smarkacz zakochuje się w pięknej opiekunce. A
oprócz tego często konwersuje ze swoim misiem, dającym coraz ciekawsze rady.
No właśnie, i co teraz o tym wszystkim sądzić? Niby Jamie omawia kolejne decyzje z Teddy'm, ale tak naprawdę nie wiadomo czy to miś każe mu robić cokolwiek złego. Pluszak mówi głosem Sammy'ego Snydersa, który zagrał chłopca (i to całkiem nieźle), ale w przypadku tak taniego filmu mogło to wyniknąć ze zwykłych oszczędności. A jeśli nawet oznacza, że dzieciak jest bardziej pierdolnięty, niż uważają wszyscy wokół, i tak naprawdę rozmawia sam ze sobą… to co z tego? Gdyby stwory w dziurze były tajemnicą dla reszty świata, zarówno ich istnienie, jak i prawdziwa natura misia mogłyby zostać wytłumaczone chorobą umysłową Jamiego, a film zyskałby tylko na takiej dwuznaczności. Nie ma znaczenia, czy jest to urojenie, czy też nie, skoro przynajmniej niektóre zjawiska nadprzyrodzone w filmie są na pewno realne – inni też je widzą. W dodatku Teddy w jednej scenie sam porusza łbem, czyli: jest żywy, ale nie wiadomo czy naprawdę mówi? Ech, gdyby film zapewnił to, co obiecał, czyli opowieść o gnojku zamieniającym się w seryjnego mordercę pod wpływem pluszowej zabawki, byłoby o wiele prościej i ciekawiej.
![]() | |
| Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale... w moim życiu pojawiła się pewna kobieta... |
No właśnie, i co teraz o tym wszystkim sądzić? Niby Jamie omawia kolejne decyzje z Teddy'm, ale tak naprawdę nie wiadomo czy to miś każe mu robić cokolwiek złego. Pluszak mówi głosem Sammy'ego Snydersa, który zagrał chłopca (i to całkiem nieźle), ale w przypadku tak taniego filmu mogło to wyniknąć ze zwykłych oszczędności. A jeśli nawet oznacza, że dzieciak jest bardziej pierdolnięty, niż uważają wszyscy wokół, i tak naprawdę rozmawia sam ze sobą… to co z tego? Gdyby stwory w dziurze były tajemnicą dla reszty świata, zarówno ich istnienie, jak i prawdziwa natura misia mogłyby zostać wytłumaczone chorobą umysłową Jamiego, a film zyskałby tylko na takiej dwuznaczności. Nie ma znaczenia, czy jest to urojenie, czy też nie, skoro przynajmniej niektóre zjawiska nadprzyrodzone w filmie są na pewno realne – inni też je widzą. W dodatku Teddy w jednej scenie sam porusza łbem, czyli: jest żywy, ale nie wiadomo czy naprawdę mówi? Ech, gdyby film zapewnił to, co obiecał, czyli opowieść o gnojku zamieniającym się w seryjnego mordercę pod wpływem pluszowej zabawki, byłoby o wiele prościej i ciekawiej.
Wszystko to nie
zmienia jednak faktu, że The Pit to
kawałek porządnego horroru spod znaku kiczu, w którym pobrzmiewają echa – wtedy
nadal dość świeżej – książkowej i filmowej Carrie.
Można się przy nim nieźle pośmiać, ale nie należy liczyć na silne napięcie i
zaskakujące momenty. Spora część (niekoniecznie zgodnej z intencjami reżysera) radości wynika z nieporadnie
słabej charakteryzacji tych całych trollogów. Jako się rzekło, Snyders gra zaskakująco dobrze, jak na aktora
tuż po dziesiątym roku życia (to zresztą jego
przedostatnia rola), a muzyka Victora Daviesa, głównie za pomocą
sekcji dętej i skrzypiec, skutecznie przydaje nastroju, choć ogólnie brzmi
chyba trochę zbyt elegancko jak na taki głupi film. Ale z pewnością lepsze to,
niż ambitny film z kiczowatą muzyką.
Ocena: 6/10.
Ocena: 6/10.
Wnioski:
- więcej cynicznego misia-manipulatora, mniej nikomu niepotrzebnych podziemnych trolli,
- a jak już koniecznie muszą być, to niech wyglądają lepiej, do ciężkiej cholery,
- Sammy Snyders 32 lata temu chyba sam wpadł do dziury i już nie wyszedł.
%2BFull%2BMovie%2Bz%2Bmisiem.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz